Idą nowe media

Wyobraźcie sobie czytelników, którzy zaczynają pisać. Jeden niepozorny blog ma większą siłę rażenia niż gazeta. Podcast sprawia, że radio trafia w ręce słuchaczy. A treści wideo jest tak wiele i docierają do nas tak szybko, że telewizja jest właściwie w rękach jej użytkowników. To już się dzieje. Tę przestrzeń medialną tworzą „dziennikarze obywatelscy”. W Polsce jest ich tak wielu, że właśnie zorganizowali swój pierwszy kongres. I właśnie idą, by odebrać zawodowym dziennikarzom monopol na przekazywanie obrazu świata.                                                                                                                                                         Na Kongres Mediów Obywatelskich w Warszawie zarejestrowało się ponad 20 różnych podmiotów (pełna lista poniżej). Przygotowują filmy wideo, tworzą portale, strony internetowe, grupy Facebookowe, blogują.  Łączy ich jedno: chcą zabrać głos w różnych obywatelskich sprawach, bo najwyraźniej nie robią tego w wystarczającym stopniu klasyczne media.

Katarzyna Wyszomierska

Dynamika wydarzeń ostatnich lat skutecznie ich wypromowała. Ich materiały cieszą się zainteresowaniem nie tylko dlatego, że tradycyjne media gdzieś nie docierają (choć czasem i tak się zdarza) albo dlatego, że nie chcą czegoś pokazać (choć i tak bywa), lecz przede wszystkim dlatego, że są szybsi. Dziś nie stanowi problemu natychmiastowe wrzucenie do sieci filmu z telefonu. Poza tym inaczej opisują świat: tak jak oni go widzą. Przy czym, jeśli ktoś chce sprowadzić media obywatelskie do grupy osób protestujących przeciw obecnej większości rządzącej, powinien być ostrożny. Wprawdzie na kongresie pojawiło się pytanie, czy ta społeczna energia nie zwiędnie, jeśli wybory wygra dzisiejsza opozycja, ale pojawiła się także myśl, że obecne problemy od razu nie znikną. A poczucie ich nieporuszania i niezrozumienia przez klasyczne media pozostanie. “Media obywatelskie” mogą więc być w niedalekiej przyszłości istotnym głosem na rynku dziennikarskim. Zwłaszcza, że szukają sposobów, by ci wszyscy, którzy chcą skorzystać z ich materiałów, płacili za nie. I dlatego, że potrzeba pokazywania świata od strony obywateli nie jest tylko polskim trendem.

                                                                    „The People Formerly Known as the Audience” czyli „my, niegdyś zwani publicznością” – tego terminu po raz pierwszy użył profesor dziennikarstwa Jay Rosen w 2006 roku. “My, niegdyś zwani publicznością, chcielibyśmy poinformować ludzi mediów o swoim istnieniu oraz o nadchodzącej zmianie układu sił, towarzyszącej transformacji” – cytował manifest Rosena podczas kongresu medioznawca profesor Wiesław Godzic. I pytał, czy Polacy, nie mając prawdziwie publicznych mediów, nie powinni “skoczyć dalej”. Bo nawet w Wielkiej Brytanii trwa dyskusja nad sensem istnienia publicznych mediów. Dzieje się tak – zdaniem medioznawcy – dlatego, że nie określono jeszcze miejsca dla mediów publicznych z powodu zmieniającego się rynku i w obliczu pojawienia się “dziennikarstwa obywatelskiego”.  Wzmocnienie kontroli publicznych mediów ? Już je wzmacniano. Czy je likwidować? – pytał. I dodawał, że na pewno konieczna jest zmiana myślenia o wszystkich mediach oraz edukacja medialna. Nie może być tak, że uczniowie są lepsi od swoich nauczycieli w posługiwaniu się narzędziami medialnymi. Zmienia się także pozycja widza na medialnym rynku. Już nie jak dotychczas – widz pozostaje w pionowej relacji do danego medium, ale w poziomej: obywatel zaczyna mówić do obywatela. Tymczasem dziennikarze wciąż nie nadążają, za bardzo mówią o samych sobie, ucieka im to, co “obywatelskie”. Godzic przypomniał dokument Siergieja Łoźnicy “Dzisiaj zbudujemy dom”, w którym kamera podpatruje robotników ignorujących wszelkie normy bezpieczeństwa, którzy jednak doprowadzają do zakończenia budowy. Gdyby realizację takiego tematu powierzyć telewizji publicznej, efekt byłby niepewny, ponieważ mogłaby go zepchnąć konferencja ważnego polityka. Telewizja komercyjna może uznać, że jej się nie opłaci albo zrobi z tego show. A telewizja obywatelska? To wy postawicie kamerę i pokażecie bez upiększeń to, co się wydarzyło. Kto, jak nie wy? – mówił medioznawca.

Konrad Siemaszko
Nowy trend widać już w europejskim prawie “miękkim” czyli w wyrokach. Jeden z nich zapadł zaledwie kilka tygodni temu i dotyczył przepisów o przetwarzaniu danych osobowych. Trybunał Europejski w Luksemburgu musiał odnieść się między innymi do tego, jak definiowane jest pojęcie dziennikarzy, którzy nie muszą oglądać się w swojej pracy na RODO. Z tego wyroku* wynika, uważa Konrad Siemaszko, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, że dziennikarz to nie zawsze osoba pracująca dla redakcji, ale także osoba pełniąca pewną funkcję społeczną i nie mająca związku z konkretnym medium. W dużo węższy sposób zawód dziennikarza jest wciąż definiowany w polskim prawie; to osoba wykonująca materiał na rzecz jakiejś redakcji. Można też zyskać dziennikarski status otrzymując poświadczenie rejestracji w sądowym rejestrze dzienników i czasopism. Ale wtedy trzeba wykazać regularne publikowanie swego tytułu i założyć działalność gospodarczą. Dziennikarze obywatelscy korzystają z tej możliwości, bo wielu z nich pracuje tylko na własny użytek. Czy wpis do rejestru może dostać także autor regularnie publikowanych filmów? Nie jest to wykluczone, mówi Konrad Siemaszko, ale jego zdaniem, to ciągle nieprecyzyjny prawnie „obszar szarości”. Polskie prawo nie nadąża za rozwijającym się rynkiem medialnym.

 

Andrzej Krajewski (w głębi)

                            Ale czy zyskanie statusu “dziennikarza” jest w ogóle ważne dla mediów obywatelskich? – pytam organizatorkę Kongresu Katarzynę Wyszomierską. “Niekoniecznie, to raczej jest forma nobilitacji i nagrody za to, co robią”. Jej zdaniem, gdyby stosować definicje do tej pory stosowane do dziennikarzy, to “obywatelscy” się w nich nie mieszczą. Ale to nie jest dobry klucz do opisania osób, które dziennikarstwo pojmują jako służbę społeczną i wykonują tę służbę z pasją – dodaje. Podobne zdanie ma obecny na kongresie Andrzej Krajewski z Towarzystwa Dziennikarskiego: “Zobaczyłem ludzi dla których dziennikarstwo to jest pasja i ludzi, którzy naprawdę uważają, że poprzez bycie dziennikarzami można zmieniać świat. To niesłychanie budujące, bo wydaje mi się, że my już w ogóle w to nie wierzymy”. Wczorajsze definicje, w których etaty, redakcje i legitymacje miały znaczenie, nie przystają już do dzisiejszych realiów. A jeśli kongres pomógł uczestnikom wejść przynajmniej “o kilka schodków wyżej” w zakresie profesjonalizmu, zarówno w kwestii etyki dziennikarskiej jak i warsztatu, będzie to dla organizatorów największy sukces.

World Cafe
prof. Wiesław Godzic

Jesteście technicznie lepsi, a merytorycznie możemy wam pomóc – mówił podsumowując dyskusję przedstawiciel Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Marek Kuliński. Dziennikarze obywatelscy musieli szybko zaprzyjaźnić się z internetowymi narzędziami i właściwie gdyby nie było internetu, to ta dziennikarska energia nigdy nie miałaby szansy przebicia z taką siłą. Wielu klasycznych dziennikarzy wciąż stroni od Facebooka, a to właśnie „obywatelscy” idą z duchem czasu. Konto na Twitterze, umiejętność kręcenia krótkich filmów i montowania ich, wykorzystywanie programów graficznych w internecie, to konieczne narzędzia do skutecznego docierania do odbiorców. Gorszy warsztat w klasycznym rozumieniu dziennikarstwa może być jednym z zarzutów wobec nowych mediów, ale nie zawsze, podkreślał profesor Wiesław Godzic. Gorszy technicznie obraz z miejsca zdarzenia zyskuje dla niektórych na wiarygodności. Włodek Ciejka, który od ponad trzech lat przekazuje filmowe relacje z wydarzeń związanych z ruchami obywatelskimi, otrzymał w 2017 roku jako pierwszy nagrodę ustanowioną przez Towarzystwo Dziennikarskie – tytuł „Obywatela Dziennikarza Roku”. Ten tytuł ma być przyznawany zarówno profesjonalnym dziennikarzom, jak i działającym w mediach społecznościowych za „odwagę, uczciwość i społeczne zaangażowanie w pracę”. Ciejka jest także członkiem Towarzystwa. Ale pytany o to Andrzej Krajewski odpowiada, że nie każdy “dziennikarz obywatelski” mógłby zostać łatwo przyjęty do organizacji. Dlatego, że przyjmuje ona osoby z określonym dorobkiem zawodowym, a każda kandydatura musi uzyskać rekomendację dwóch osób będących członkami Towarzystwa. Przy stolikach w formule “World Cafe” (dzielimy grupę na kilka stolików i co kilkanaście minut uczestnicy przesiadają się do innego stolika, by porozmawiać z innymi ekspertami) rozmawiano także członkostwie w profesjonalnych organizacjach i było zainteresowanie. Obecność  zawodowych dziennikarzy była dla obywatelskich zastrzykiem energii i znakiem, że ich praca jest szanowana – mówi Katarzyna Wyszomierska. Zawiązały się kontakty, niektórzy zawodowcy dali znać, że chcą po kongresie prowadzić dla obywatelskich indywidualny mentoring. “To miało być także spotkanie ponad podziałami pokazujące, że tworzy się coś nowego, że jest jakieś porozumienie i że ludzie chcą się poznać” – dodaje Wyszomierska.

            Trzeba mieć pasję, żeby ciągle relacjonować za darmo i wolnym czasie, bo tak z reguły pracują obywatelscy. Włodek Ciejka wspomniał podczas kongresu, że gdy jedną z telewizji zapytał o honorarium za wykorzystanie jego materiału, ta natychmiast się wycofała. Wiele było więc o tym, jak można pozyskać środki na działalność i o tym, żeby powstało coś na kształt Obywatelskiej Agencji Informacyjnej, której zadaniem byłaby przede wszystkim koordynacja działań wszystkich tych podmiotów i pomoc w sprzedaży materiałów. Środowisko obywatelskich mediów raczej nie skłania się ku budowaniu jednej marki i zamknięciu treści w płatnym serwisie. Szuka natomiast formuły pozwalającej na zachowanie praw autorskich poszczególnym autorom. Potrzeba zachowania praw autorskich i nieprzekazywania ich na rzecz jakiegoś innego podmiotu, jest ważna dla obywatelskich. Za pracę po godzinach, niepewność w dotarciu do odbiorcy, za własne nakłady.     
Oprócz warsztatu nasuwa się pytanie o niezależność. Bo media obywatelskie to często osoby zaangażowane, nieukrywające tego, co same sądzą. To może być zarzut, ale medioznawca proponuje, by zastanowić się w tym kontekście także nad zależnością, na przykład od lokalnego dyrektora fabryki, który wszędzie rozdaje karty. Katarzyna Wyszomierska: “To co się dzieje od trzech lat, pokazuje, że dziennikarz może, ale nie musi się opowiedzieć po jakiejś stronie. Niech każdy będzie takim dziennikarzem, jakim chce”. Jej zdaniem, dziennikarze obywatelscy, może nawet powinni opowiedzieć się po jakiejś stronie, jeśli przykładowo prowadzą portal “Nie dla chaosu w szkole”. “Nie wymuszajmy na wszystkich bezstronności. Każdy znajdzie sobie na bogatym rynku swoje miejsce, a to odbiorcy sobie wybiorą, czego chcą” – dodaje. W rozmowach warsztatowych można było usłyszeć pytania, czy można kogoś opisywać epitetami “skoro i tak wszyscy tak sądzą”. Jak traktować takie zaangażowane dziennikarstwo? – pytam zawodowca. Andrzej Krajewski uważa, że doświadczeni dziennikarze powinni przede wszystkim przestrzegać przed mieszaniem informacji i opinii. Nie widzi nic złego w dziennikarstwie zaangażowanym. I dodaje, że o wiele bardziej denerwujące jest to, gdy ktoś przekonuje, że jest obiektywny, podczas gdy jest postrzegany jako stronniczy i gdy taka osoba dodatkowo wytyka stronniczość innym. Największą rewelacją kongresu był dla niego przykład portalu “Nowa Bibuła”, którego autorzy rozdają swoje treści na targowiskach, przekonując ludzi mających inne zdanie. “Ta grupa próbuje pójść do przeciwników” – zauważa, podkreślając, że bardzo łatwo jest przekonywać tych, których traktujemy jak swoich. Ogromnym zaś wyzwaniem jest przekonywanie drugiej strony do swojej wizji świata. “Mam wyrzuty sumienia, że sam tego nie robię” – dodaje. A czy w dobie fake newsów, media obywatelskie nie działają na szkodę wiarygodnych źródeł i nie sprawiają, że odbiorcy jeszcze trudniej będzie zorientować się, na jakim przekazie w sieci może polegać? “Internet zmienił świat komunikowania się. Albo będziemy się na to obrażać, albo będziemy podążać za nimi, podpowiadać im pewne rzeczy i starać się, żeby robili to w sposób odpowiedzialny” – mówi Krajewski.
Jak i co piszą „obywatelscy”- przeczytajcie sami.
                                                                                                                                                            tekst: Dorota Nygren  ( dziękuję organizatorom Kongresu Mediów Obywatelskich za udostępnienie zdjęć)
* http://curia.europa.eu/juris/document/document.jsf;jsessionid=733D76D332D864580CC9497748D9687E?text=&docid=210766&pageIndex=0&doclang=PL&mode=lst&dir=&occ=first&part=1&cid=4765467
                                                                                                                                                           Wśród uczestników kongresu byli:

Echa Społeczne

Ekspres Jarosławski

Biuletyn Praski

Gazeta Obywatelska w Częstochowie

Gościniec

kmy.pl (myślenicki adres w sieci)

koduj24.pl

Miasta i Ogrody

NaCzatach.pl

Niepokorni

Nasze Czasopismo

Nowa Bibuła

ORD TV (tylko na Facebooku)

Radomianie dla demokracji

Rebelianty Podkarpackie

SAN TV ( Telewizja Studentów Społecznej Akademii Nauk w Warszawie)

Sieciowa Telewizja Obywatelska Video-KOD

Skwer Wolności

Sieć Obywatelska Watchdog Polska

Telewizja Leszno

Dekoder

Wolne media.pl (na Facebooku)

Ceran.press (autorski blog Doroty Ceran)

nadwarta.blogspot.com (blog lubuskiego dziennikarza Roberta Bagińskiego)

 

ciekawe linki:

Jay Rosen podczas University of Scranton Schemel Forum https://www.youtube.com/watch?v=eO7wHh2J4aA

Mobilizowanie publiczności a media publiczne

http://cmsimpact.org/resource/public-media-2-0-dynamic-engaged-publics/