Bezpiecznie działający dziennikarze to gwarancja rzetelnej informacji

Zapewnienie bezpieczeństwa dziennikarzom to nie tylko kwestia ochrony danego człowieka, ale też gwarancja, że dziennikarz będzie realizował nasze prawo do bycia poinformowanym. Niestety – tylko od 6 do 10 proc. ludzi na świecie żyje na terytoriach, gdzie istnieje wolność słowa – mówił podczas sesji „Bezpieczeństwo dziennikarzy” na II Kongresie Obywatelskim Jarosław Włodarczyk, przedstawiciel Press Club Polska.

Z efektów pracy niezależnego dziennikarstwa korzystamy wszyscy, bo bezpieczeństwo dziennikarzy ma bezpośredni wpływ na to, czy w debacie publicznej prezentowana jest różnorodność poglądów i czy jest możliwość społecznej krytyki. Brak tego bezpieczeństwa, oznacza automatycznie koniec dyskursu w najróżniejszych obszarach: bezpieczeństwa narodowego, zdrowotnego, związanego ze sprawami społecznymi i wyborami – podkreślała Deniz Yazici, przedstawicielka Departamentu Wolności Mediów OSCE/ODIHR. Trzeba jednak pamiętać, że w różnych krajach wolność słowa realizowana jest w różny sposób. Nie ma jej na terenach wojennych, choć pracują tam dziennikarze; są kraje, w których wszyscy dziennikarze podporządkowani są rządowi, a są i takie jak Kuba, gdzie rolę profesjonalnych dziennikarzy przejęli blogerzy. Ważne więc, by wiedzieć, o kim się mówi, używając określenia „dziennikarz”. Amerykanie za takiego uznają osobę, która ma nad sobą przełożonego redaktora i dla której dziennikarstwo jest głównym źródłem utrzymania – przypominał Włodarczyk. Natomiast Oleksandra Matviichuk z Ukrainy mówiła, że nowym fenomenem na Krymie jest dziennikarstwo obywatelskie. Rozkwitło po agresji rosyjskiej, gdy bardzo wielu dziennikarzy musiało wyjechać z półwyspu. Ludzie zamieszczający w internecie transmisje z wydarzeń lub teksty są nierzadko obiektem prześladowań. Przy czym organizacje pozarządowe nie są w stanie roztoczyć nad nimi skutecznej ochrony. To dlatego tak ważna jest międzynarodowa solidarność wobec tych osób.

„Bezpieczeństwo” kojarzymy głównie z fizycznymi atakami, ale w sprawie dziennikarzy „bezpieczeństwo” oznacza również możliwość niezależnej pracy. Tymczasem problemem może stać się niedofinansowana redakcja, w której dziennikarze nie mają stałego zatrudnienia i są zmuszeni być freelancerami. Także naciski polityczne mogą uniemożliwiać niezależne wykonywanie zawodu. Z kolei rosnąca w ostatnich latach dezinformacja spowodowała spadek poziomu zaufania do dziennikarstwa na całym świecie. Jest jednak nadzieja, mówił Włodarczyk, że niszcząca społeczeństwa dezinformacja, skłoni ludzi do szukania wiarygodnych źródeł, czego przykładem mogą być rosnące dochody z prenumerat New York Timesa czy Washington Post. Grzegorz Rzeczkowski z „Polityki” uważa, że mamy do czynienia z bezprecedensową po 1989r. presją ze strony władz, by zniechęcić media do informowania o działaniu rządzących. Zwracał uwagę, że bezpieczeństwo to także dostęp do informacji, a ten w ostatnich latach bardzo się w Polsce pogorszył. Wiele instytucji zlikwidowało rzeczników prasowych, a dodzwonienie się do biur prasowych graniczy z cudem. Wiele do życzenia pozostawiają także odpowiedzi udzielane dziennikarzom. Tymczasem dziennikarz nie pyta dla siebie, ale realizuje społeczne prawo do informacji. Podobnie – nie dla siebie zachowuje tajemnicę dziennikarską, ale dla informatora, który obdarzył go zaufaniem. Zdaniem Rzeczkowskiego, nierealizowanie prawa do informacji jest tylko jedną ze spotykanych dziś w Polsce presji na dziennikarzy. Pozostałe to: presja ekonomiczna (np. faworyzowanie określonych tytułów przez spółki związane ze skarbem państwa), prawna (zwiększona liczba pozwów i żądania sprostowań), piętnowanie dziennikarzy, a także obrzucanie ich epitetami zamiast odnoszenia się do konkretnych materiałów. Warto również pamiętać, że redakcje same muszą wyłożyć pieniądze na ewentualne procesy sądowe. Gdy zaś skarży instytucja w imieniu danego funkcjonariusza publicznego, to opłaty za to ponoszą podatnicy.

Polska trzeci rok z rzędu spadła w corocznym rankingu wolności mediów na świecie „World Press Freedom Index”, przygotowanym przez organizację Reporterzy bez Granic. Sytuacja jest bez precedensu – mówiła Dominika Bychawska-Siniarska, członkini zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. I dodawała, że nie ma dnia, by Fundacja nie dostała sygnału związanego z naruszaniem wolności słowa.

Oleksandra Matviichuk

Oleksandra Matviichuk podczas ukraińskiego Majdanu zapewniała pomoc prawną dla protestujących, działając w jednej z organizacji humanitarnych. Dziś ciągle ma pełne ręce roboty. Trzeba szkolić dziennikarzy do warunków wojennych gdy jadą na tereny objęte konfliktem w Donbasie. Tylko w 2014 roku, na terenie Ukrainy przetrzymywano 80 zagranicznych i ukraińskich dziennikarzy. Gdy tu siedzimy – mówiła, w jednej z piwnic w Donbasie przetrzymywanych jest 5 dziennikarzy. Sytuacja – jej zdaniem – dojrzała do tego, by mówić nie tylko o bezpieczeństwie dziennikarzy, ale o bezpieczeństwie wolności słowa w ogóle. Trzeba promować pozytywny obraz dziennikarskiego fachu i przypominać jak cenną rolę pełnią w społeczeństwie dziennikarze.

W sesji „Bezpieczeństwo dziennikarzy” wzięli udział: Dominika Bychawska-Siniarska – członkini zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Oleksandra Matviichuk Przewodnicząca Centrum Wolności Obywatelskich, Grzegorz Rzeczkowski – dziennikarz śledczy „Polityki”, Deniz Yazici – przedstawicielka Departamentu Wolności Mediów OSCE/ODIHR oraz Jarosław Włodarczyk, Sekretarz Generalny International Association of Press Clubs, czlonek rady Press Club Polska.

Tekst: Dorota Nygren, 15.12.18

 

 

 

 

Na II Kongresie Obywatelskim o mediach publicznych – profesjonalizm wciąż się liczy

Profesjonalizm wciąż się liczy. W świecie zdominowanym przez internetowe bańki informacyjne media publiczne mają fundamentalne znaczenie. Takie wnioski płyną z sesji pt. „Wybory, wolność wypowiedzi i media publiczne”, która odbyła się w drugim dniu II Kongresu Praw Obywatelskich w Warszawie.

Dyskusję zdominował wątek upartyjnienia i uzależnienia mediów publicznych od rządu oraz potencjalny wpływ takiego stanu rzecz na wynik wyborczy.

Nas najbardziej zainteresowały i zainspirowały dwie kwestie medioznawcze. O jednej z nich wspomniał Jarosław Włodarczyk z Press Club Polska. Otóż okazuje się, że internet – postrzegany często jako zagrożenie dla prasy papierowej, radia i telewizji – nie funkcjonuje bez tych tradycyjnych mediów. Najróżniejsze treści funkcjonujące w „niedziennikarskim” internecie, a wypaczające rzeczywistość (virale, fake newsy, supozycje, plotki dezawuujące ludzi), stają się przedmiotem ogólnospołecznej dyskusji tylko wtedy, kiedy zauważy je poważny tytuł. Dzięki temu zyskują stempelek autentyczności i trafiają do głównego nurtu zdarzeń. Będąc profesjonalnym dziennikarzem, trzeba o tym nieustannie pamiętać. Internet bowiem można kupić. Na rynku działają firmy specjalizujące się we wpuszczaniu do sieci określonych treści na zamówienie różnych stron sporu publicznego. Jednak to poważne media i profesjonalni dziennikarze legitymizują nieprawdę. Dlatego, jak zaznaczył Jarosław Włodarczyk, „upartyjnienie mediów, przez jakąkolwiek stronę sporu politycznego, ma znaczenie fundamentalne, ponieważ napędza internet”.

Drugą istotną kwestię poruszyła dr Karolina Wigura z redakcji „Kultury Liberalnej”. Zauważyła, że zamykanie się ludzi o określonych poglądach we własnych bańkach informacyjnych, tzw. filter bubbles czyli internetowych narzędziach dostarczających użytkownikom treści zgodnych z ich poglądami i zainteresowaniami, w największym stopniu uniemożliwia debatę publiczną. Taka sytuacja napędza brak porozumienia z osobami o poglądach odmiennych. Zauważalna jest niechęć do podjęcia rozmów z oponentami i kulturalnej wymiany argumentów. Jednym z efektów takiego stanu rzeczy jest zanik mainstreamu. Każdy ogląda swój serial, czyta felietony swoich komentatorów, słucha argumentów, które utwierdzają go w głoszonych poglądach.

W idealnym świecie remedium na brak porozumienia powinny być media publiczne. To one mogą stworzyć kanony, które funkcjonowałby ponad bańkami informacyjnymi. „Jeśli państwo powinno coś proponować, to właśnie taki rodzaj mainstreamu: bardzo rzetelne, spluralizowane, krytyczne i niezależne media” – powiedziała dr Karolina Wigura.

Wszystkim zainteresowanym dr Wigura zarekomendowała lekturę książki  „Factfullnes”, której autor Hans Rosling krytycznie analizuje funkcjonowanie współczesnych mediów.

Tekst: Bartosz Panek, 15.12.18